Każdy nasz wspólny wieczór wyglądał tak samo. Mniej więcej. Piękna i przebojowa Sara wkraczała do klubu pewnym krokiem, zarzucając na ramię pasmo swoich blond loków i kilkukrotnie niby niewinnie machając rzęsami miała u stóp wszystkich facetów w lokalu. Wolni czy też zajęci - wszyscy wodzili za nią wzrokiem. Jakiś metr za nią kroczyłam ja, przeciętna niebieskooka brunetka, teoretycznie nie tak całkiem brzydka ale zdecydowanie bez "tego czegoś". Jako, że nie lubiłam skupiać uwagi na sobie, zawsze starałam trzymać się na uboczu, wypić kilka drinków, maksymalnie dwa razy zatańczyć z facetem, którego na trzeźwo nie tknęłabym nawet gałęzią, po czym upewnić się czy Sara jest w dobrych rękach i subtelnie wymknąć się do domu. Ona zawsze przygruchała sobie jakiegoś przystojniaka, który po kilku minutach praktycznie nosił ją na rękach i kupował pierścionek zaręczynowy wysadzany brylantami. Zawsze jej tego zazdrościłam, tego luzu, tej pewności siebie, tego wrodzonego uroku. Tego wieczo